28 lutego 2018
Jako że w ostatnich dniach otrzymałam zaproszenia do grona fejsbukowych znajomych od dwóch ciechanowskich typków, którzy całe lata dziewięćdziesiąte spędzili na murku na głównej ulicy, naprzeciw sklepu nocnego Merkury, wołając za dziewczynami :”Ksz! Ksz!”, tudzież „Sarenka”, albo też”Blondyna”, wodząc za nimi głodnym wzrokiem, zadumałam się nad tamtym czasem. Jednego z typków w ogóle nie znam, a drugi był raz z nami na Woodstocku, ale tak naprawdę był obok nas, bo wodził błękitnymi oczętami za płcią piękną, używając tego samego arsenału powalających tekstów, rozszerzonego o kilka nowych – w końcu miał już dwadzieścia lat. Wspólna bytność na festiwalu Jurka Owsiaka nie zmieniła nic w naszych kontaktach – nigdy nie udało mi się z nim zamienić nawet jednego słowa – miał on w głowie jedynie swoje „Sarenki” i „Czarnule”, a ja nie mieściłam się w żadnej kategorii. Oni jednak sprawili, że przypomniałam sobie o królewskich spodniach początku lat dziewięćdziesiątych – piramidach. Owe tureckie jasne dżinsy, o kroju jakby szarawarów, czyli dopasowane w pośladkach, gwałtownie rozszerzające się ku dołowi, by w połowie kostek nagle się zwężyć. Jak teraz poszperałam w sieci to zobaczyłam, jak okrutnie deformowały sylwetkę, ale wtedy i tak pragnęłam je mieć. I, rozumiecie, poszłam na bazarek w celu nabycia pary prosto z łóżka polowego, ale tam Palec musiał nade mną czuwać. Oto najpierw zobaczyłam czarne „gumki”, dziś zwane rurkami i zakochałam się w nich od pierwszego spojrzenia! Tym sposobem nie wpisałam się do końca w street fashion a’la wczesne dziewięćdziesiąte, ale na pewno prezentowałam się atrakcyjniej w czarnych, obcisłych spodniach, które momentalnie się przecierały, pękały im gumki w kroku i wypychały się kolana – po miesiącu wyglądały spoko tylko świeżo po praniu. Starsza siostra twierdzi, że nasz brat cioteczny, z którym dzieliłyśmy dom i podwórko, miał wersję de luxe piramid – czyli dekatyzowaną. Ja nie pamiętam, ale przeprowadzę małe śledztwo – jeśli to prawda, to – ho, ho! – szacuneczek się braciakowi należy!
Śledztwa nie musicie przeprowadzać w kwesti dzisiejszej aprowizacji – podam Wam wszystko na tacy:
– krem pomidorowy z oliwa extra vergine
– zupa z kapusty z pesto, pomidorami, ryżem arborio i serem grana padano
– quesadillas czyli grillowana tortilla z serem, cukinią, szynką, kukurydzą i lekko pikantnym sosem z wędzoną papryką
– tarta z bakłażanem, czarnymi oliwkami, fetą i bazylią
– sernik nowojorski z musem malinowym.