17 lutego 2025

Skończyłam w weekend trzecią część perypetii Anny Serafin i Sebastiana Strzygonia. Po “Ślebodzie” i “Pionku” wzięłam się za “Kamień”.
Pierwsza była o góralach, druga o Ślązakach, trzecia o Romach. Mam wobec tych pozycji bardzo mieszane uczucia. Tak jak tematy poruszane w książkach są świetne, intryga dość ciekawie poprowadzona, to książki leżą zupełnie, jeśli chodzi o bohaterów. Antropolożka i dziennikarz to po prostu beznadziejni ludzie – nie mam dla nich ani krzty sympatii. Dawno, a właściwie to nigdy nie miałam takiego rozdźwięku i tak drażniących bohaterów. To są mentalne piętnastolatki w trzydziestokilkuletnich ciałach, postępujące głupio, czasem wręcz sadystycznie wobec najbliższych sobie osób. Poza tym – nie wyobrażam sobie żadnej znanej mi etnolożki – a poznałam ich całkiem sporo na studiach – która jedzie do Romskiej osady, gdzie jest zaogniony konflikt, odwalona jak stróż w Boże Ciało w garsonkę i szpileczki. Żeby wyglądać na poważną panią doktor. I chociaż współautorka jest absolwentką etnologii, to nie wiem, skąd w ogóle ten pomysł.
Co mnie jeszcze żenuje, to sceny erotyczne, których w książkach nie brakuje. Otóż – są to sceny jak z tanich powieści erotycznych, które wywołują ciarki żenady, zamiast ciarek podniecenia. A wiem co mówię, bo pod koniec podstawówki przyjaźniłam się z dziewczyną, której mama kupowała w kiosku naprzeciwko wszystkie serie Harlequinów – białą, niebieską, różową i fioletową. A ja je wszystkie pożyczałam jako czternasto- i piętnastolatka, albowiem był to okres mojego dojrzewania – primo, poza tym wtedy czytałam wszystko co mi wpadło w ręce, od klasyków po największą szmirę – secundo. Poznałam więc dość dobrze język i zwroty akcji w tanich erotykach. I tutaj ten język jest właśnie taki.
To mogły być bardzo dobre książki, a są tylko średnio dobre (dla mnie 5/10). Przeczytać i zapomnieć.
Oczywiście moja ocena nie pokrywa się ze średnią, bo “Kamień” ma na Lubimy Czytać ponad siedem punktów – jest więc wysoko oceniany. Zdaję sobie też sprawę, że mam skłonności do nadmiernego analizowania wszystkiego i zwracania uwagi na szczegóły. No ale żeby bohaterów tak nie lubić…? Przecież w filmie czy książce musi być chociaż jedna postać, z którą choć w małym stopniu widz/czytelnik może się utożsamić. Tutaj niestety nie.
Ale nie mogę powiedzieć, że nie chciałam poznać rozwiązanie tych mnogich wątków – za fabułę mocna siódemka.
Za dzisiejsze menu na pewno też nie mniej niż siedem. Oto ono:

  • włoska zupa warzywna minestrone
  • marokański tażin z suszonymi morelami, nerkowcami, bulgurem i kolendrą
  • tarta z pieczoną papryką, fetą, słonecznikiem i rukolą.