Dary losu, ekhm, lasu. Biszkopt z poziomkami
Wyjeżdżaliśmy ostatnio na wieś, wspominałam o tym zresztą. Pociągiem do Włoszczowy (błogosławiony peron Włoszczowa Północ), a potem 40 km przez lasy i pola.
Wyjeżdżaliśmy ostatnio na wieś, wspominałam o tym zresztą. Pociągiem do Włoszczowy (błogosławiony peron Włoszczowa Północ), a potem 40 km przez lasy i pola.
Dlaczego taki tytuł? Popatrzcie sobie na zdjęcie poniżej. Makaron, a udaje ryż. Czyli danie będzie wypadkową dwóch różnych produktów.
Szczerze chciałabym, żeby nazwa tej sałatki faktycznie została poczęta gdzieś w okolicach Tybru. Najlepiej tak ze dwa tysiące lat temu.
Oświatowe zapędy każą mi przejść do sedna, którym jest w tym przypadku wymowa. Wymowa – często błędna – jest poniekąd usprawiedliwiona.
Tytuł i od razu spostrzegam, że kiedy od popularnego eufemizmu odejmiemy słowo „kobieta”, to same „lekkie obyczaje” brzmią tak jakoś… lekko?
Z wielkim mozołem staram się trzymać nomenklatury okołopiłkarskiej. Ale sami widzicie że to bardzo trudne i coraz ciężej znaleźć powiązania słowne i słowotwórcze.
Nie próbujcie wpisywać tego skarlałego twora językowego w Google. Nic się raczej nie wyświetli.
Tym zacnym i niezwykle pysznym śniadaniem powitaliśmy bożocielny poranek. Trzeba było skumulować energię, żeby ruszyć żwawo na procesję.
Jak to jednak dobrze, że Kraków na skutek przeróżnych rozgrywek politycznych został pozbawiony Euro.
Wszystkie strony i periodyki z przepisami zrobiły się monotematyczne. Duo właściwie. Truskawka i szparag. Szparag i truskawka. Na szczęście truskawki zdążyłam niedawno odfajkować. Uff…
Od razu się przyznaję. Jakkolwiek dziwnie to zabrzmi, do tej pory nigdy nie jadłam pęczaku. Nawet mnie to dziwi, w końcu ten kraj, oprócz ziemniaczano–buraczanego, mógłby być
Zaczęło mi się chcieć. Wena robotnicza wróciła. Ach, zjeść to czy tamto, przyrządzone tak i siak! O jaka dorodna dymka na straganie! Widzę i kalarepę, pyszota. Mrożący krew
Przypomniała mi się historyjka, tak a propos sera z kozy. Jechałam kiedyś z Krakowa do Bielska. W pewnym momencie podróży zobaczyłam z okna autobusu pizzerię „Capra”. Co za bezsensowna nazwa
Wczoraj był już zaklepany temat. A mianowicie słodka tarta. Miały być „…tam desera wystawione rodzynami najeżone”*. Jak to jednak w życiu bywa, plany
My, naturalizowani Podgórzanie, lubimy sobie zjeść porządne, treściwe śniadanie. No, przynajmniej ja i mój ukochany lubimy. Odkąd pamiętam, gdy wstawałam rano, moją pierwszą myślą
Zaczęłam ostatnio po raz tysięczny oglądać „Przystanek Alaska”. Mniej więcej co rok, półtora, robię sobie sesję, bo uważam go za genialny. Proporcje między humorem, nostalgią
Ciekawe ilu z Was się podobnie urządziło. Chodzi mi o mizerię w lodówce na czas narodowych majowych celebracji. I nie mam tu na myśli orzeźwiającej sałatki z ogórków i śmietany, a raczej
Wygrały. Są. A ja się niezmiernie cieszę. Wszyscy znamy zasady Jadłospisu Demoluda i wiemy, że jedynym kryterium wyboru jest nazwa.